Wychowanie w trzeźwości po katolicku.
Sierpniowa walka z Alkoholizmem
Dziś z okazji zbliżającego się sierpnia, na mszy miałem okazje posłuchać oderwanego od rzeczywistości biskupa walczącego z alkoholizmem."Alkoholizm to jest choroba", jak śpiewał Liroj, ale biskup jak zwykle za bardzo zbulwersowany i jak zwykle przegina, bo pewnie za bardzo go kłują w oczy ogródki piwne. Pieprzone klechy bardzo gorszy widok, dorosłego faceta pijącyego w tzw miejscu publicznym. Dla porównania sąsiednie Niemcy piją piwo publicznie i nikt się nie czepia. To tylko klechy wolą, jak wszyscy piją w domu albo w pubie. To właśnie przez takich popapranych świrów mamy prawo ograniczające ilość pubów na km2. Głupi klecha nie potrafi zrozumieć, że jak nie w tym, to w innym pubie typek się napije tego piwa. Najbardziej mnie zdziwił w jego liście tekst, że pijemy coraz więcej. Może i pijemy, ale co z tego? Pijemy lżejszy lkohol, a gdyby nie absurdalnie wysoka akcyza w eurokołchozie, to byśmy pili szlachetniejsze trunki i pewnie w ilości takiej, że raczej rzadziej by się wszyscy upijali.
Legislacja a wolność
Najbardziej mnie wqrwił biskup, gdy zaczął pieprzyć z zmianie ustawodastwa, bo przecież on ma nas wszystkich za małe dzieci. Nie powiedział tego wprost, ale czuło się, że ma chrapkę na kolejne durne przepisy. A przecież wolność to odpowiedzialność. Jak mamy się jej nauczyć, gdy klechy ciągle lobbują za tym, żeby rząd traktował wszystkich jak małe dzieci, jeszcze biskup na koniec ciska, że to nie jest prohibicja. Może i nie jest, bo nie zabraniają całkowicie, ale czuje się paranoję towarzystw walczących z akoholizmem, na jakieś dziwaczne przepisy, np. że nie mozna w Kaczystanie sprzedawać piwa krawftowego przez internet, bo przecież alkoholik kupi pewnie cała masę piwa po cenie za kilka dych butelka. Juz to widzę.
Na koniec wspomnę jeszcze o wolności. Według biskupa wolność to nie samowola. A ja dodam: wolność to odpowiedzialność. Nie mozna jej zdejmować z człowieka przez próby wychowywania na pizomie legislacji. Aktualne prawo nie dość, że jest nie do ogarnięcia przez przeciętnego Polaka, to jeszcze ciągle się zmienia, a Vacatio Legis niemalże nie występuje (bardzo krótkie terminy). Przy takim prawie wszyscy mają je głeboko w dupie i tylko patrzy się, co jest rzeczywiście zabronione, a co nie jest samkcjonowane karnie. Lobbowanie kleru też nie pomaga w polepszeniu tego stanu rzeczy.